Historie PIOTRA LIPIŃSKIEG​O

ABSURDY PRL-u 

Trzeba było na nią polować, a potem wystać w kolejce. Wszyscy jej pożądali, szczególnie gdy udawali się tam, gdzie król chadza piechotą. Szara rolka papieru toaletowego stała się królową PRL.

– Gruba, twarda – zapamiętała Krystyna Goldbergowa, redaktor w wydawnictwie Iskry.

– Ja nawet nie umiem nazwać jej koloru – wspomina profesor Michał Głowiński, literaturoznawca.

– Czasami taka niebieskawa – opisuje Andrzej Zasieczny, właściciel wydawnictwa CB.

– Kalecząca niektóre zady – stwierdza Jerzy Urban, w latach 80. rzecznik prasowy rządu. – Albo dla oszczędności tak miękka, jakby cienką bibułką usuwać nieczystości.

– Rolka papieru toaletowego była w Polsce Ludowej mrocznym przedmiotem pożądania – zapamiętała aktorka Zofia Czerwińska. – Stała się królową PRL.

Jak przystało na królową, trudno było ją zdobyć.

W PRL-u brakowało nie tylko mięsa, cukru i sznurka do sno- powiązałek – ale też papieru toaletowego. Filmowcy z „Polskiej Kroniki Filmowej” przeprowadzili śledztwo i ustalili, że na głowę – choć raczej nie o głowę chodziło – Polaka przypadało rocznie siedem rolek. Czyli około metra papieru toaletowego dziennie.

Trochę mało.

Ale właściwie dlaczego w socjalistycznej Polsce brakowało czegoś tak prostego? Mieszkający na emigracji pisarz Leopold Tyrmand zastanawiał się w swojej książce „Cywilizacja komunizmu”:

Dlaczego kraje komunistyczne, zdolne do produkcji elektrowni atomowych i pojazdów kosmicznych, nie są w stanie wyprodukować dostatecznej ilości papieru toaletowego dla swych mieszkańców, pozostaje zagadką, z której rozwiązania zrezygnowały już najśmielsze i najtęższe umysły.

Czy dziś uda się rozwikłać tę zagadkę?

Kiedy go zaczęło brakować?

W połowie lat 50. w centrum Warszawy wyrósł podarunek Związku Radzieckiego – Pałac Kultury i Nauki, nazwany imieniem właśnie Józefa Stalina. Symbolizował nową epokę – socjalizm. Wszystkim miało się żyć lepiej.

Codziennie Pałac odwiedzały tysiące Polaków. Olśniewały ich wielkie rzeźby przedstawiające robotników, a ze szczytu Pałacu dech w piersiach zapierała panorama stolicy. Niektóre kobie- ty onieśmielone marmurami klękały i zaczynały się modlić, na co pracownicy reagowali zdecydowanie: „To nie kościół, to jest Pałac!”.

Na dole, w nieco mrocznych podziemiach symbolu, znajdowały się dwie toalety dla zwiedzających. Na stołeczkach przy wejściach siedziały panie, w PRL-u popularnie zwane babciami klozetowymi.

– Panie pytały wchodzących: przepraszam bardzo, na grubo czy na cienko? – opowiada Hanna Szczubełek, kronikarka Pałacu Kultury i Nauki. – I wydawały odpowiednią ilość papieru toaletowego: jeden listek albo dwa.

Papier toaletowy nasiąkł polityczną „odwilżą” w 1956 roku – wówczas oficjalnie można było powiedzieć, że Polakom w ubikacjach nie wystarczają gazety, ale pragną czegoś więcej.

Polska Kronika Filmowa, która do tej pory śledziła postępy budowy Nowej Huty, nakręciła materiał o papierze toaletowym.

Kiedy na ekranie pokazywała się kobieta niosącą kilka rolek, narrator żartobliwie czytał:

Co to? Patrzcie! Proszę pani, proszę pani, gdzie pani zdobyła ten skarb? Powtarzając słowa Wiecha, życzymy sobie wszyscy, by ten papier przestał być papierem wartościowym.

Tymczasem ten papier wartościowy zwany był już towarem deficytowym. W PRL-u jednak wszystko stało na głowie, nawet słowa – pojawił się centralizm demokratyczny i jarskie flaki.

– W normalnym świecie towar deficytowy to taki, który nie przynosi dochodu – tłumaczy profesor Michał Głowiński. – Czy- li taki, którego nikt nie chce kupować. A w Polsce Ludowej przymiotnik deficytowy oznaczał co innego – towar, którego brakowało i wszyscy chcieli go kupić.

Polacy żartowali – co to jest: idąca ulicą kobieta niesie deficyt w deficycie? Szynka owinięta w papier toaletowy!

– Pożądanie królowej PRL nigdy nie zmniejszało się – pamięta aktorka Zofia Czerwińska. – To nie było jak ze starą żoną. Papier toaletowy był zawsze młodą, pożądaną żoną.

Aby zaspokoić swoją potrzebę, królową trzeba było upolować: najpierw namierzyć, a potem wystać.

Krystyna Goldbergowa wspomina: – Stałam w kolejkach po papier toaletowy, jak go rzucili do kiosków.

Królową pożądano szczególnie wówczas, gdy zasiadano na „królewskim tronie” – jak wówczas nazywano muszlę klozetową. Zapewne w związku z powiedzeniem, że WC to miejsce, gdzie nawet król chodzi piechotą.

Socjalizm wprowadził w życie ideę równouprawnienia płci, przynajmniej jeśli chodzi o poszukiwanie papieru toaletowego. Polowały na niego i kobiety, i mężczyźni.

Profesor Michał Głowiński opowiada:

– Mój ojciec, odkąd przeszedł na emeryturę, zajmował się bardzo energicznie zakupami. W PRL-u to było jedno z zajęć emerytów – polowanie na towary deficytowe. Ojciec miał sporo czasu i udawało mu się papier toaletowy kupić. Potem dawał mi w prezencie.

Tak zrodziła się jedna z ikon PRL-u – Polka lub Polak na ulicy z zawieszonymi na szyi rolkami papieru toaletowego.

Krystyna Goldbergowa, redaktorka: – Wracaliśmy do domu z koralami pod tytułem papier toaletowy.

Zofia Czerwińska, aktorka: – Nosiło się girlandy z papieru toaletowego. Z dumą!

Hanna Szczubełek, kronikarka: – Nazywało się to różańcem. Wieszało się na szyi dziesięć rolek.